27 kwietnia 2013

"INTRUZ" Stephanie Meyer


Świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów...

"Nie obchodzi mnie ta twarz, tylko jej wyraz. Nie obchodzi mnie ten głos, tylko to, co mówisz. Nie obchodzi mnie to, jak w tym ciele wyglądasz, tylko co nim robisz. Ty jesteś piękna."

Akcja powieści zaczyna się od zabiegu wszczepienia w ciało Melanie duszy o imieniu Wagabunda. Dusza początkowo próbuje pomóc swoim i szuka śladów, tropów w myślach swojej żywicielki, które doprowadziłyby ją do rebeliantów- niewielkiej grupie ocalałych ludzi wciąż stawiających opór inwazji. Jednak napotyka w głowie mur i nie może się uwolnić od oskarżającego głosu w głowie. Jak się pewnie domyślacie to niespodziewanie silna Melanie przeżywa wszczepienie duszy i siedzi we własnej głowie niczym więzień, jednak czasem udaje jej się na kilka chwil odzyskać kontrolę nad ciałem. Te momenty stają się powodem dla którego Wagabunda decyduje się wyruszyć w podróż przez pustynię do innego miasta, do swego Uzdrowiciela by raz na zawsze pozbyć się Melanie. Jednak dziewczyna nie poddaje się od razu. W czasie podróży na pustkowiu zaczyna podrzucać Wagabundzie wspomnienia z jej młodszym bratem Jamie'em i zabójczo przystojnym chłopakiem Jaredem. Dusza ulega wpływowi Melanie i zakochuje się w mężczyźnie którego nigdy dotąd nie widziała oraz zaczyna czuć się odpowiedzialna za małego chłopca, niczym za brata mimo że nawet na oczy go nie widziała. Zaczyna więc wraz z Melanie szukać ukochanych. 

"Tyle, że jestem lepszym kłamcą niż ty. Potrafię okłamywać samego siebie."

Trafiają do siedziby ludzi należącej do wujka Melanie-  Jeb'a. Jednak nie wszyscy mogą się pogodzić z faktem że wraz z nimi mieszka wróg. Jeden z rebeliantów jest wyjątkowo porywczy i nieokiełznany i nie zaprzestaje na jednej próbie zabicia wroga. Znajduje się tam także Jared, który nie może przyjąć do wiadomości że stracił ukochaną i odpycha od siebie zrozpaczoną Wagabundę.  Jednak co się stanie jeżeli do akcji wkroczy kolejny niesamowicie przystojny (jak to w książkach bywa) Ian? Co jeśli zakocha się w liczącej tysiące lat duszy, należącej do innego gatunku? Co jeśli ciało kocha jednego mężczyznę, a umysł drugiego...

"Kiedy o tym myślałam, czułam radość i napięcie, nieśmiałość i wielką niecierpliwość – wszystko naraz. Czułam się c z ł o w i e k i e m."

Ogólnie książka jest dosyć ciekawa. Ma interesującą fabułę, ciekawych bohaterów oraz zabawne momenty. Akcja niestety długo się rozkręca, przez co są momenty przez których przebrnięcie zajęło mi dużo czasu. Jest to książka raczej dla zwolenników romansów, niż akcji. Od razu mówię książka mocno różni się od filmu, w którym pominięto wiele ciekawych wątków, jednak w miarę oddaje klimat historii. 


Moja ocena to 7/10
~Tris

26 kwietnia 2013

***PROLOG***

 Długo zastanawiałyśmy się z Tris jak to wszystko rozpocząć (odbyłyśmy w tym celu jakieś sto posiedzeń w damskiej) i oczywiście nic nie wskurałyśmy. Tak oto pod presją Tris i faktu, że chce mieć to już dawno za sobą i zapomnieć o tej porażce jaką jest napisanie pierwszych paru zdań oto przed państwem w swojej nowej odsłonie (werble) "nasz 1 post".

  Coś o nas?
 Oto ja. Stoję sobie w trawie w tych znoszonych fioletowych trampkach mokrych od rosy. Wiatr rozwiewa mi  brązowe włosy, które ostatnio sporo urosły i zdaje się z lekkością popychać te 165 cm 44kg do przodu przypominając, że zawsze trzeba iść do przodu.Pewnie znów obudziłam się rano i poszłam przywitać nowy dzień na polanę. Już stało się to normą - chodzę spać późno, wstaję wcześnie a o sińcach pod oczami to już nie wspomnę, ale kiedyś trzeba realizować te wszystkie swoje pasje a trochę ich jest. Od paru lat zawzięcie próbuję dorównać  da vinciemu, dla ciała systematycznie tańczę lirycal jazz i marzy mi się taki piękny skok szpagatowy na większej scenie. Oprócz tego matma, muzyka, ale tylko pod prysznicem i w uszach oraz toffifee tak, masa toffifee i kreatywność. Dla wszystkich tych, którzy uważają, że to nie pasja wielkie NIE ode mnie. Już śpieszę z wyjaśnieniem otóż kreatywność można ćwiczyć, można się nią dzielić a co najważniejsze można ją wykorzystywać na 1000 sposobów w konkursach, przedstawieniach i.t.p. Albo to było inaczej. Może przyszłam tu po kłutni z rodzicami lub po seri porażek. Kto wie? Może ta rozgadana i uśmiechnięta osoba znów powiedziała coś nie tak? To też jej się czasem zdarza, ale jak tu mi nie wybaczyć skoro zawsze stoję w obronie przyjaciół? Głową znów jestem w chmurach i dopiero promienie świtu przywołują mnie na Ziemię. Mrugam parę razy tymi szaro-zielonymi oczami, które nigdy nie umieją się na niczym skupić dłużej niż minutę i zdaje sobie sprawę, że obok  mnie stoi Tris, uśmiecha się do mnie promiennie. Ona jest brunetką o szarych oczach i miłym uśmiechu. Gdybym jej nie znała pomyślałabym, żę jest po prostu miłą, wesołą dobrą wróżką, lecz niestety minęłabym się trochę z prawdą. Tris bowiem umie człowiekowi dokopać. Jest wariatką zakochaną w sportach, umie postawić na swoim i wie czego chce. Zawsze znajduje czas dla siebie, siostry i przyjaciół a przy tym jest w ten swój niezrozumiały sposób obecna. To znaczy niby nie zawsze dużo mówi, ale zawsze wszystkich wspiera i można na niej polegać. Tak jak teraz. Łapie mnie za rękę, odwraca się tyłem (przy czym znów obrywam w twarz kitką czarnych, długich włosów) i ciągnie mnie na Ziemie do domu. Tak nadchodzą 165 cm i 167 cm po jakieś 45 i 48 kg czystego... no właśnie czego? Uśmiechu, wariactwa,cukru??? Niedługo się przekonacie :)

Astrid & Tris