2 września 2013

"Pandemonium", mówi samo za siebie.

Drugi tom trylogii Lauren’a Olivier’a , o świecie bez miłości.
Książka jest ciekawie skonstruowana. Mamy podział na „wtedy” i „teraz”. Rozdziały z każdej z tych dwóch działów przeplatają się nawzajem, a koniec „wtedy”, jest początkiem „teraz”


"Przyszłość można jednak zbudować z czegokolwiek, z niczego. Wystarczy jakiś odłamek czy impuls. Wystarczy pragnienie, by iść dalej, powoli: najpierw jedna noga, potem druga. Wiem już, że da się odbudować miasto z ruin."

- Wtedy:
Lena trafiła do głuszy, znowu. Jednak tym razem nie ma Alex’a, który poprowadziłby ją i pokazał bezpieczną kryjówkę. Tym razem Alex został wraz ze strażnikami po tamtej stronie płotu. Dziewczyna nie wiedząc jak się odnaleźć w tym nowym surowym świecie, biegnie przed siebie, mija mnóstwo drzew i ścieżek, jednak nie może odnaleźć tej którą szła wraz z Alex'em. Biegnie bez opętania, z twarzą ukochanego przed oczami, tak długo aż mdleje  z wycieńczenia. Jednak ostatnią rzeczą jaką pamięta przed odpłynięciem, to burza czarnych włosów…
Gdy się budzi okazuje się, że znajduje się w jednej z kryjówek sympatyków. okazało się, że wybiegła daleko na północ. W kryjówce, poznaje nowych przyjaciół. Jednak nie może tam się długo cieszyć, ponieważ na zimę ta grupa osadników musi uciekać przed srogim klimatem na południe.



"Witaj w ruchu oporu, Lena."


 - Teraz:
Sympatycy wysłali Lenę i dwójkę jej przyjaciół, na misję do Nowego Jorku. Muszą śledzić syna przewodniczącego AWD, Juliana,  na jednej z manifestacji. Niestety przez zbiegi okoliczności i zwroty akcji Lena zostaje zamknięta wraz z Julianem w jednej celi u Hien- odmieńców, którzy głoszą swoją prawdę, przez napady, mordy  kradzieże. Lena i jej przyjaciele nie chcą mieć z nimi nic wspólnego. Mimo wielu zaprzeczeń i wiary Leny, w to że Alex żyje i czeka na nią, to dwójka młodych zaczyna się w sobie zakochiwać. Teraz Lena przeżywa to samo co ostatnio, jednak teraz z innej perspektywy.


"Czytałam kiedyś o pewnym rodzaju grzyba pasożytującego na drzewach. Wdziera się do systemu, który transportuje wodę i odżywia drzewo(...). Wkrótce to grzyb-i tylko grzyb- transportuje wodę i wszystkie chemiczne związki potrzebne drzewu do życia. Jednocześnie krok po kroku, powoli rozkłada drzewo od środka. Właśnie tak działa nienawiść. Będzie cię żywić, a jednocześnie niszczyć od środka."


Znów historia Leny mnie powaliła. Akcja wciąga od razu i nie odpuszcza nawet po ostatnich słowach. Końcówka tej części, jest jeszcze  bardziej zaskakująca i dramatyczna niż pierwszej części i sprawia że bez zastanowienia, chce się sięgnąć po kolejną część.
Niesamowite zwroty akcji, zbiegi okoliczności, przypadki, ciekawe postacie sprawiają, że od powieści nie można się oderwać. W przeciwieństwie do wielu serii, w których postacie są ciągle, praktycznie takie same, to tu poznajemy całą paletę, nowych i barwnych postaci, w których czasem można się pogubić. Znajdziecie tu wiele, miłości, radości, szczęścia, jednak także zawodu, śmierci, zdrady i wiele innych. I radzę od razu zaopatrzyć się w kolejny tom trylogii.

"Oto świat, w którym żyjemy, świat bezpieczeństwa, szczęścia i porządku, świat bez miłości. Świat, gdzie dzieci rozbijają sobie głowę o kamienne kominki i niemal odgryzają język, a rodzice są z a n i e p o k o j e n i. Nie na skraju załamania, szaleństwa czy rozpaczy. Niepokoją się – tak jak wtedy, gdy oblewasz egzamin z matematyki, jak wtedy, gdy nie rozliczą się na czas z urzędem skarbowym."



Moja ocena 8/10 
~ Tris

1 września 2013

"Piękne Istoty"... więcej pisać nie trzeba



Piękne Istoty - Kami Garcia, Margaret Stohl,



  „Hrabstwo Gatlin nie wyróżniało się niczym szczególnym. Znajdowaliśmy się w samym środku... niczego. [...] Jakże się myliłem. Była klątwa. Była dziewczyna. A na końcu był grób. " Na dobra sprawę całą książkę można streścić właśnie tymi słowami. Ethan nie należy do superpopularnych, ani  nie jest też jednym z outsiderów, taki oto zwyczajny chłopak w zwyczajnym mieście. Normalnie strasznie irytują mnie niczym nie wyróżniające się piękne dziewczyny, które nie wiedzą jakie są wspaniałe  ble ble ble... i spotykają miłość swojego życia- genialnego pana X. Ethan jest jednak tak normalny w swoim zachowaniu, że trudno się nawet do niego przyczepić. Nachodzi mnie myśl " co z tego, że poznał piękną dziewczynę, która okazała się czarownicą?" Lena przynajmniej była wyrzutkiem, ze strefy dostępnej do Ethana a nie jakąś boginią z kosmosu. Chłopak w dodatku tak lekko i zgrabnie opisuje bohaterkę, że w pewnym momencie czytelnik zaczyna się gubić ile z tej wspaniałości Leny jest prawdą, a ile po prostu wyidealizowaniem jej na skutek według mnie dość szczenięcej miłości. 

"Anioły spadają wokół mnie
Cierpienie rodzi cierpienie
Złamane strzały zabijają mnie
Nie widzisz tego? Nie?
To, czego nienawidzisz, twym losem staje się
przeznaczeniem, upadły aniele..."

Może właśnie dzięki lekkiemu językowi powieści udało mi się polubić wszystkie postacie książki i z uśmiechem na twarzy czytać nawet pełne akcji fragmenty, albo po prostu byłam tak bardzo zafascynowana całą historią, która może nie gna w zabujczym tempie, ale za to pozwala czytelnikowi zadumać się na chwilę w tajemniczym świecie i podważyć własne przekonanie o przeznaczeniu. Cała opowieść skupia się właśnie na takich drobnych pytaniach: Czym jest przeznaczenie? Wsparcie? Akceptacja? I jak bardzo nieprzewidywalne jest jutro? Całości dopełnia zaskakujące i na swój sposób wzruszające zakończenie, które sprawia, że od książki wręcz nie można się oderwać i  uświadamia jak bardzo nie możemy być niczego nigdy pewni. Minusów pozycji raczej nie będę wytykać, bo gdy ma się doczynienia z takim debiutem pisarskim to nie ma zbyt dużego sensu- oczerniać tą magiczną książkę. 
„Motyle w brzuchu. Metafora do bani. Prędzej wściekłe pszczoły.”

Niestety reżyser ekranizacji całą magię jaką niesie ta historia doszczętnie zniszczył. Cytaty z wierszy pojawiających  się na meblach zastąpił tanim pismem na ścianie, który niby mówiły co myśli Lena, ależ oryginalnie -.-. Fabułę pogrzebali, zasypali razem z  niedojrzałym i  dość zabawnym charakterem Ethana, a na koniec gwóźdź do trumny- na okładkę dali miziającą się parę, której jednak swoimi namiętnymi pocałunkami nie udało się odwrócić uwagi od kiepskiej gry aktorskiej. Podsumowując książka jest wręcz piękna, przepełniona wieloma "małymi" magicznymi momentami, które razem sprawiają, że powieść zabiera czytelnika do naprawdę zachwycającego tajemniczego świata, ale filmu lepiej nie oglądać.


„Samotność to obejmowanie kogoś, kogo kochasz. Gdy wiesz, że nigdy więcej nie obejmiesz go znowu”

Moja ocena: 9/10
~ Astrid