Piękne Istoty - Kami Garcia, Margaret Stohl,
„Hrabstwo Gatlin nie wyróżniało się niczym szczególnym. Znajdowaliśmy się w samym środku... niczego. [...] Jakże się myliłem. Była klątwa. Była dziewczyna. A na końcu był grób. " Na dobra sprawę całą książkę można streścić właśnie tymi słowami. Ethan nie należy do superpopularnych, ani nie jest też jednym z outsiderów, taki oto zwyczajny chłopak w zwyczajnym mieście. Normalnie strasznie irytują mnie niczym nie wyróżniające się piękne dziewczyny, które nie wiedzą jakie są wspaniałe ble ble ble... i spotykają miłość swojego życia- genialnego pana X. Ethan jest jednak tak normalny w swoim zachowaniu, że trudno się nawet do niego przyczepić. Nachodzi mnie myśl " co z tego, że poznał piękną dziewczynę, która okazała się czarownicą?" Lena przynajmniej była wyrzutkiem, ze strefy dostępnej do Ethana a nie jakąś boginią z kosmosu. Chłopak w dodatku tak lekko i zgrabnie opisuje bohaterkę, że w pewnym momencie czytelnik zaczyna się gubić ile z tej wspaniałości Leny jest prawdą, a ile po prostu wyidealizowaniem jej na skutek według mnie dość szczenięcej miłości.
"Anioły spadają wokół mnie
Cierpienie rodzi cierpienie
Złamane strzały zabijają mnie
Nie widzisz tego? Nie?
To, czego nienawidzisz, twym losem staje się
przeznaczeniem, upadły aniele..."
Cierpienie rodzi cierpienie
Złamane strzały zabijają mnie
Nie widzisz tego? Nie?
To, czego nienawidzisz, twym losem staje się
przeznaczeniem, upadły aniele..."
Może właśnie dzięki lekkiemu językowi powieści udało mi się polubić wszystkie postacie książki i z uśmiechem na twarzy czytać nawet pełne akcji fragmenty, albo po prostu byłam tak bardzo zafascynowana całą historią, która może nie gna w zabujczym tempie, ale za to pozwala czytelnikowi zadumać się na chwilę w tajemniczym świecie i podważyć własne przekonanie o przeznaczeniu. Cała opowieść skupia się właśnie na takich drobnych pytaniach: Czym jest przeznaczenie? Wsparcie? Akceptacja? I jak bardzo nieprzewidywalne jest jutro? Całości dopełnia zaskakujące i na swój sposób wzruszające zakończenie, które sprawia, że od książki wręcz nie można się oderwać i uświadamia jak bardzo nie możemy być niczego nigdy pewni. Minusów pozycji raczej nie będę wytykać, bo gdy ma się doczynienia z takim debiutem pisarskim to nie ma zbyt dużego sensu- oczerniać tą magiczną książkę.
„Motyle w brzuchu. Metafora do bani. Prędzej wściekłe pszczoły.”
Niestety reżyser ekranizacji całą magię jaką niesie ta historia doszczętnie zniszczył. Cytaty z wierszy pojawiających się na meblach zastąpił tanim pismem na ścianie, który niby mówiły co myśli Lena, ależ oryginalnie -.-. Fabułę pogrzebali, zasypali razem z niedojrzałym i dość zabawnym charakterem Ethana, a na koniec gwóźdź do trumny- na okładkę dali miziającą się parę, której jednak swoimi namiętnymi pocałunkami nie udało się odwrócić uwagi od kiepskiej gry aktorskiej. Podsumowując książka jest wręcz piękna, przepełniona wieloma "małymi" magicznymi momentami, które razem sprawiają, że powieść zabiera czytelnika do naprawdę zachwycającego tajemniczego świata, ale filmu lepiej nie oglądać.
„Samotność to obejmowanie kogoś, kogo kochasz. Gdy wiesz, że nigdy więcej nie obejmiesz go znowu”
Moja ocena: 9/10
~ Astrid
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz