„Ślubuję służyć, spłacić dług, By ktoś legalny, mieć mnie mógł”
Rok 2140. Wynaleziono lek na długowieczność, ale życie
wieczne także ma swoją cenę- aby uniknąć przeludnienia każdy 16 latek miał i ma
o ile tacy się jeszcze trafiają do
wyboru podpisać deklaracje (żyć wiecznie,
ale nie mieć dzieci) lub dokonać rezygnacji ( śmiertelność i potomkowie).
Władze wyznają zasadę „ życie za życie” chcesz mieć dzieci ustąp im miejsca-
zgiń, a każde dziecko urodzone przez osobę przyjmującą leki na
długowieczność zostało uznane za
Nadmiara. Takim Nadmiarem jest 15-letnia Anna. Dziewczyna już dawno pogodziła
się z faktem, że jej rodzice to przestępcy, którzy w ogóle jej nie kochali i
zamiast oddać ją władzom usiłowali ukryć niemowlę na strychu. Próba zatrzymania
córki nie powiodła się jednak i Anna już jako niemowlę trafiła do Ośrodka dla
Nadmiarów, do więzienia z którego nie można uciec. Podejście Anny do życia -to
że nie powinna istnieć i chęć wynagrodzenia Matce Naturze tzw. Kradnięcie jej
cennych zasobów, bieda i głód oraz ciągły strach, że nie uda jej się spełnić
największego marzenia- bycia tak idealną aby stać się Użyteczną (czyli
sprzątaczką i pocieszycielką jakiejś starszej pani, która będzie ją biła i
darzyła odrazą) nakłania czytelnika do myślenia, że to wszystko jest logiczne i
dobre . Ludzie żyją wiecznie a
nielegalne dzieci są wyłapywane i zamykane w zakładach. Ok. Anna także
jest przekonana o prawidłowości tej idei, aż do chwili, kiedy do Ośrodka trafia
nowy 15 letni Nadmiar- Peter. Chłopak
wzbudza ogólne zainteresowanie, nigdy bowiem wcześniej nikt nie trafił do
Ośrodka w tak późnym wieku a na dodatek buntuje się i co rusz wmawia Annie, że
zna jej rodziców. Świat Anny diametralnie się zmienia. Jej przekonania zostają
podważone. Peter opowiada jej o świecie na zewnątrz, o kochającej rodzinie, lecz
to nadal nie przekonuje Anny, aż do
czasu... :) A
co wy byście zrobili gdybyście uwierzyli, że nie macie żadnych praw i możecie
tylko służyć innym? A gdyby wtedy zjawił się ktoś, kto opowiedziałby wam o
prawdziwym życiu. Gdyby przekonał was, że Ziemia jest dla wszystkich ludzi, a
wy nie jesteście nadmiarami, skoro ktoś was kocha i potrzebuje? Czy tak będzie
wyglądać świat w przyszłości?
„Wiem, że musimy cieszyć się każdą chwilą, bo nie będziemy tutaj wiecznie. I nawet nie chciałabym żyć wiecznie, bo kiedy mamy pewność, że coś się skończy, to bardziej to doceniamy, chcemy smakować każdy moment”
Okładka! Genialna.
Nie jest ona może dziełem sztuki, ale świetnie oddaje charakter książki. Kolory okładki
idealnie odzwierciedlają atmosferę Ośrodka- szarość, zimno i biedotę. Motyl
oznacza Anne (gdyż ma ona znamię w kształcie motyla) a różnorodność w ostrości
skrzydeł owada symbolizuje wahania bohaterki w podejmowaniu decyzji o ucieczce
jak i zmiany, które w niej zachodzą. Siatka wokół motyla to więzienia- Ośrodek.
Anna pozbawiona wolności w tym szarym świecie, gdzie tylko ona odczuwa jakieś
emocje.
„Zrozumiała, że oboje są tacy sami. Że jedno bez drugiego czuło się samotne i zranione. Że potrzebowali siebie nawzajem. Wiedziała, że pójdzie za nim wszędzie...”
Książka pochłania, ale to nie tempo akcji ani romans sprawiają,
że pozycję tę tak szybko się czyta, to raczej wzmagająca się chęć udowodnienia,
że jest coś niesprawiedliwego w całej historii.
Nie jest to książka dla osób, które lubią kiedy akcji jest dużo i szybko się rozwija. Autorka bowiem
pozwala czytelnikowi podważyć sens niektórych spraw czy poczynań bohaterów. Mimo
to książka mnie osobiście zachwyciła. Pozostawiła coś po sobie – niedosyt,
wzruszenie i taką matczyną miłość.
Nikt nie lubi kiedy się nim kieruje.
Moja ocena 7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz