
Po tym jak
porucznik Finley odmówił zabrania z pola bitwy piątki przyjaciół, ci znów
wracają do miejsca, które od jakiegoś czasu mogą nazywać domem- do Piekła.
Książka
podobnie jak poprzednie zaczynają się tym, że znudzeni bohaterzy siedzą
bezczynnie w Piekle.
"Im dłużej trwała wojna, tym częściej
działaliśmy spontanicznie."
Lee
ostatecznie nie może wytrzymać i namawia resztę na kolejną misję, lecz ta nie
kończy się tak jak zaplanowali. Przez serię wypadków trafiają do ciężarówki,
która zawiozła ich na lotnisko. Dokładnie to samo, którego nie udało się
zniszczyć Nowozelandczykom.
Poprzez taki
obrót sprawi, że postanawiają dokończyć dzieła żołnierzy z Nowej Zelandii.
Znów wraz z
Ellie i resztą wchodzimy do pełnego niebezpieczeństw świat wojny, jednocześnie przeżywając rozterki miłosne, kłótnie bohaterów i odkrywamy siłę prawdziwej
przyjaźni, która połączyła ich na zawsze.
"żyj tak, jakbyś miała umrzeć jutro, ale
uprawiaj ziemie, jakbyś miała żyć wiecznie."
Uważam, że pomysł akcji rozgrywającej się na stronach serii Jutro jest bardzo
oryginalny i ciekawy. Każdy z bohaterów przeżywa własne problemy. Mimo, że
bohaterzy nieustannie dorastają to wciąż spotykamy u nich dylematy i
wątpliwości typowe dla młodzieży wchodzącej w okres dojrzewania, dzięki czemu
łatwo nam się utożsamić głównymi postaciami tej serii.
Jednak w
całej serii denerwuje mnie jedna rzecz. A mianowicie, praktycznie każda ich
akcja polega na szczęściu. To normalne, że w misjach pojawiają się problemy i
nagłe, niespodziewane zwroty akcji, lecz sposób w jaki bohaterzy wychodzą z
opresji niemalże zawsze polega na tym, ze akurat w tym momencie koś znalazł się
w tym czy tamtym momencie w tym a tym miejscu.
"Niebezpieczeństwo jest jak
narkotyk."
Jednak mimo
tej jednej rzeczy, która, przynajmniej mnie, drażni w tej powieści i ogólnie
serii, uważam że jest historia godna polecenia zarówna dla młodszych i
starszych, a akcja wciąga nas na początki miarowo i powoli, żeby w pewnym
momencie chwycić i nie puścić aż do ostatnich słów książki.
Moja ocena: 7,5/10
~Tris
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz