
"Kiedy życie wręcza ci cytrynę, upiecz ciasto cytrynowe."
Niespodziewanie do cyrku przybywa kupiec gotowy wykupić tygrysa. Ma zamiar przenieśc go do rezerwatu w Indiach. Proponuje Kelsey aby ta w zamian za wysokie wynagrodzenie oraz możliwość zwiedzenia egzotycznego kraju towarzyszyła im podczas podróży. Dziewczyna nie mając nic więcej do roboty w wakacje postanawia przyjąć propozycje. Tak rozpoczyna się podróż jej życia…
Niedługo potem dowiaduje się że Ren, jak to nazywa Dihrena, to tak naprawdę indyjski książę obciążony od kilkuset lat klątwą.
„Zakochanie się w nim byłoby jak skok do wody z wysokiego klifu: mogłoby się okazać albo najbardziej emocjonującym, co mi się kiedykolwiek przytrafiło, albo najgłupszym błędem jaki w życiu popełniłam. Sprawiłoby, że miałabym po co żyć, albo roztrzaskałoby mnie o skały i połamało na zawsze.”

Historia pełna jest dynamiki, zwrotów akcji i niebezpieczeństw, ale także niesamowitego wątku miłosnego. Autorka wykorzystała oryginalny temat z którym się nie spotkałam. Przedstawia nam niesamowitą legendę idealnie wpasowującą się w fabułę książki. Wybrała niesamowicie bogatą indyjską mitologie tworząc piękną legendę, która bardzo dobrze komponuje się w dzisiejsze Indie. Świetnie także komponuje się z całą historią tajemniczy stary język, którym posługują się niektórzy bohaterowie. Widać, że autorka dobrze przygotowała się do tej historii.

Teraz trochę o bohaterów. Zacznijmy od Kelsey. Kelsey zaskoczyła mnie… czym? No właśnie niczym. Dziewczyna jest nijaka i aż mnie zdziwiło jak autorce udało się stworzyć postać bez cech charakteru. W sumie jedyne co o niej wiemy to, to że ma osiemnaście lat wkracza do dorosłego życia, straciła rodziców i to na razie by było na tyle. Do tego wydaje mi się, ze autorka chciała stworzyć postać skromną, a co z tego wyszło? Zwykłe użalanie się nad sobą. Rozumiem że ktoś może mieć kompleksy i w ogóle niską samoocenę, ale ta dziewczyna uważa że jest nikim i jest na samym dnie i wciąż domaga się komplementów.
Nie zapominajmy o Renie. Tu autorka mnie nie zachwyciła. Postać jest wręcz wyidealizowana. I bez ani jednej rysy. Normalnie ideał o którym się marzy, ale każdy dobrze wie że takich nie ma. Miałam wrażenie jakby ktoś żonglował różnymi postaciami i na chybił trafi podstawiał pod Rena. Na początku jest miły, z czasem zaczyna mieć coraz gorszy charakter, aż na końcu staje się napuszonym następcą tronu któremu należy się wszystko. Dosłownie. Zachowywał się jakby Kelsey należała do niego. Na sam koniec książki wrócił Ren z początku opowieści i tak właśnie zatoczyliśmy kółko.

Podsumowując książka ma ciekawą fabułę i oryginalny pomysł, lecz wykonanie trochę gorsze. Stylistyka tam leży i kwiczy. Do tego postacie które są nijakie lub wyidealizowane. Dodając do tego kiepskie poczucie humoru, sami zdecydujcie czy warto ją polecić czy nie.
Czyżby nad książką wisiała klątwa?
Przykro mi z powodu małej ilości cytatów ale nie mogłam znaleźć żadnych ciekawych.
Moja ocena 7/10 ~ Tris
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz